20200105

helpme

Oczywiście, że nie domyśliłam się, co oznaczał ten spokój. To już nawet nie była przykra niespodzianka, to celowe sabotowanie.
Nie myślałam tylko, że aż tak będzie boleć. Owszem, wcześniej też bolało, ale wciąż miałam możliwość ruchu, co tam ruchu, mogłam robić, co mi się żywnie podobało. Kiedy teraz o tym myślę, czuję się sfrustrowana. Teraz nie mam już nic. No, może prócz uciekającego czasu i coraz głupszych pomysłów.
Co przecież nie powstrzymuje mnie od szukania gdzieś jakiejś szansy. Chwytam się każdej nadziei, choćby była nijak niemożliwa do spełnienia. A może jednak? Może... Najgorsze, że każda taka mała iskierka wywołuje we mnie wręcz euforię, a kiedy gaśnie, ja też najchętniej bym zniknęła.
Ale przecież w końcu musi się udać. "Jakaś siła, cokolwiek". Wierzę, że tak musi być, jednocześnie mając świadomość, że tak być nie ma prawa.
Pomocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz