20160731
thinkinganddoing
(Chciałabym chociaż raz zacząć coś bez mówienia, że) mam dość. Jeśli się nad tym lepiej zastanowić, to may jailer nie istnieje; nawet pseudonim podebrałam od kogoś innego. Wszystko, co się kryje pod tą nazwą, nawet za tym blogiem, to osoba, którą chciałabym być. I, być może, jestem, ale tylko wewnątrz. Mam wrażenie, że tyle, ile osób jest wokół mnie, tyle różnych osobowości posiadam. Wszystko, od sposobu mówienia, przez to, co mówię, aż do wyglądu zmienia się w zależności od tego, kto akurat mi towarzyszy, z kim rozmawiam, albo kto się wprasza w niedzielę na niezapowiedzianą gościnę (żebym tylko nie wykrakała). To dlatego, że nie umiem zawsze zachowywać się całkowicie naturalnie - przez nieśmiałość, strach, niedocenianie otoczenia, to, że kiedyś dawno powiedziałam coś głupiego, przez to, że chciałabym się wyróżniać tylko wtedy, kiedy byłoby to dla mnie wygodne, głupia ja. Staram się to zwalczyć, czasem nawet mi wyjdzie, mam wtedy niesamowitą satysfakcję. Szczerze chciałabym poczuć przesadną pewność siebie, przez chwilę bo przez chwilę, przecież wciąż jestem na tyle naiwna, że wierzę, że nigdy nie wymknie mi się to spod kontroli, tak jak inne rzeczy, co do których sama siebie nie mam już ochoty nabierać, że mam nad nimi władzę.
20160717
I took care of my darlings
Jak ja się zmieniłam! Może nie o 180, niech już będzie, ale blisko. Zauważyłam, że znowu, tak jak przy innych ważnych zmianach, które mnie dotyczą, wszystko stało się w kilka dni. Od tak. Mogłabym to pewnie napisać już dawno, gdybym tylko tak się nie bała. Przecież wszystko, czym się otaczałam, było idealne, to byłam właśnie ja, i oni byli tacy, jak ja i... Mózgu, który działał rok, dwa lata temu, kiedy zakładałam tego bloga, zostały śladowe ilości. Na początku trochę bolało (a ponoć mózg jest jedyną częścią ciała, która boleć nie może...), żałowałam, że jakiś tam dział w moich życiu się kończy.
Tak naprawdę, nie skończy się nigdy. Nie wszystko było złe, nawet większość tego okresu wspominam dobrze, i za nic w świecie nie chciałabym tych wspomnień stracić. Ważne, że będę miała nad nimi kontrolę.
A teraz najważniejsze: jeszcze nigdy nie czułam się tak silna i pewna siebie. Nie, nie nabawiłam się (jak na razie) serca z kamienia. Wcale bym tego nie chciała. Ale super jest, kiedy, myśląc o sobie, jako pierwsze nie przychodzą na myśl klątwy i przekleństwa - dobry wybór, polecam, m!
Tak naprawdę, nie skończy się nigdy. Nie wszystko było złe, nawet większość tego okresu wspominam dobrze, i za nic w świecie nie chciałabym tych wspomnień stracić. Ważne, że będę miała nad nimi kontrolę.
A teraz najważniejsze: jeszcze nigdy nie czułam się tak silna i pewna siebie. Nie, nie nabawiłam się (jak na razie) serca z kamienia. Wcale bym tego nie chciała. Ale super jest, kiedy, myśląc o sobie, jako pierwsze nie przychodzą na myśl klątwy i przekleństwa - dobry wybór, polecam, m!
20160714
killjoy
Nie mam już do tego serca, a siły tym bardziej. Nie będę cię dłużej usprawiedliwiać, ani przymykać na wszystko oczu. Fakt, niektórzy może i rodzą się idiotami, kto wie, ale na pewno nie ty. Jesteś klasycznym przypadkiem, który wyobraża sobie, że to on jest wszystkiemu winny, a ktoś, kto wcale się winnym nie czuje, mógłby spłonąć tu i teraz, natychmiast. Coś podobnego cię właśnie zgubiło, czyż nie?
Poza tym, z o wiele za długim poślizgiem przekonałam się, jak świetnie jest przebywać w towarzystwie kogoś, kto nie wbija szpil co kilka minut.
Teraz ja zacznę to robić. Nożami.
Poza tym, z o wiele za długim poślizgiem przekonałam się, jak świetnie jest przebywać w towarzystwie kogoś, kto nie wbija szpil co kilka minut.
Teraz ja zacznę to robić. Nożami.
Love,
m
20160704
Solutions
Nie ryzykuj i nie trać oszczędności ze świnki-skarbonki na kokainę. Ponoć kochanie kogoś pobudza te same rejony Twojego biednego mózgu. W wielu przypadkach też Ci to zaszkodzi, ale przynajmniej trochę później.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)