20140208

II

Najgorsze było to, że istniał.
Od zawsze, a nawet dłużej - bo jej "zawsze" było trochę później. Było to chyba najbardziej znienawidzone przez nią od pewnego czasu istnienie, z jakim się kiedykolwiek spotkała. Po pierwsze, wypełniało całą jej wyidealizowaną rzeczywistość, nawet jeśli było tylko jedną z jej cząstek. Tą chyba najbardziej rzeczywistą, ale przez to, paradoksalnie, najbardziej skrywaną, tak samo, jak pudełko z kawałkami szkła, których od dawna już nie używała.
Mogłaby w nieskończoność wymieniać powody, które zapędzały ją jeszcze bardziej w depresyjne uliczki, szczególnie, gdy tymi uliczkami chodziły pary boleśnie rzeczywistych ludzi (i głupich, co bardzo podnosiło ją na duchu, nawet, jeśli było tylko próbą obrony), ale przecież nie o to w tym chodzi. Może i jest to nierozerwalna część tego wszystkiego, ale w końcu - jedynie część.
Druga część, ta ciepła i absolutnie doskonała, mimo wszystkich jego wad, zdawała się kierować jej myśli z powrotem ze złych torów, kiedy najbardziej tego potrzebowała.
Wiedziała, jak otworzyć te drzwiczki szafy, które najbardziej się zacinały i to właśnie na nich zmaterializowała się w dużym skrócie ta lepsza strona. Zdjęciami i wycinkami pokryła je prawie całe, bo tak, bo mimo, że jest to zwykle niewygodne, w tego typu sytuacjach zawsze musiała się uzewnętrznić. Okropne.
Jednak jedna z rzeczy, którą mu kiedyś podkradła, a za którą nie tylko ona dałaby się pociąć (sic!), leżała nadal schowana pod materacem. Za dnia.
Bo kto tak naprawdę mógłby to wszystko zrozumieć? Ci, którzy by mogli, nadal pozostawali nieosiągalni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz