Moim ogromnym (nie powiem, że największym - rozumiem już, że zawsze warto zostawić sobie jakieś pole do popisu, tak dla spokoju ducha) błędem była chęć przeskoczenia całych schodów, i znalezienia się od razu na piętrze, szybko, delikatnie, z ugaszonym pożarem tyłka. Zapomniałam o najważniejszym (tak, tutaj chyba można to tak nazwać): spokojnie, wszystko się poukłada, nie ma co panikować. Ja panikowałam; przecież już muszę, co będzie jutro, szybko, przecież potrafię. A wychodzi na to, że nauczę się więcej (i - nie ma co być wobec siebie tak krytyczną - potrafię) stawiając krok po kroku. Najpierw zrozum. Później popróbuj. W ten sposób przecież buduje się podstawę czegokolwiek. Spójrz, gdzie jesteś, co robisz, co się z tobą dzieje. Daj krok nie tyle w tył, co w bok; nie zaplątuj się w swoje, a tym bardziej czyjeś, emocje. Mało subtelne wskazówki. Wszystko pójdzie dobrze, a nawet nieoczekiwanie gładko; dodatkowo będziesz mieć nad tym większą kontrolę. Krok za krokiem!
Pomyśl, co stało się wczoraj. Przypomnij sobie the bag accident. Przy okazji, pozwól temu głosikowi się wygadać, równocześnie robiąc swoje.
20250515
getthisandgotthis
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz