Siedziała na podłodze, w eleganckiej łazience, ignorując natarczywe pukanie do drzwi i prośby, aby wreszcie wyszła, żeby wreszcie powiedziała mu, o co chodzi.
O co chodzi? Wiedziała to bardzo dobrze, pamiętała, o co ostatnio tak bardzo prosiła - chwilowe marzenie, największe pragnienie każdej osoby, na której głowę zawalił się świat, własny.
Ale żeby zgniótł ją do takiego stopnia?
Dotykała palcami tej ślicznej twarzy, umęczonych farbą włosów, ściskała niezdrowo chude uda. To na pewno nie było jego dzieło, w końcu nigdy się nie myli - i pewnie dlatego tak łatwo go znienawidzić. Poza tym, chybaby nie wpadł na aż tak porąbany pomysł.
No, to było z pewnością coś więcej, niż przeszczep dłoni. Ciężko było utrzymać równowagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz