Siedziała na podłodze, w eleganckiej łazience, ignorując natarczywe pukanie do drzwi i prośby, aby wreszcie wyszła, żeby wreszcie powiedziała mu, o co chodzi.
O co chodzi? Wiedziała to bardzo dobrze, pamiętała, o co ostatnio tak bardzo prosiła - chwilowe marzenie, największe pragnienie każdej osoby, na której głowę zawalił się świat, własny.
Ale żeby zgniótł ją do takiego stopnia?
Dotykała palcami tej ślicznej twarzy, umęczonych farbą włosów, ściskała niezdrowo chude uda. To na pewno nie było jego dzieło, w końcu nigdy się nie myli - i pewnie dlatego tak łatwo go znienawidzić. Poza tym, chybaby nie wpadł na aż tak porąbany pomysł.
No, to było z pewnością coś więcej, niż przeszczep dłoni. Ciężko było utrzymać równowagę.
20140326
20140322
III
Obudziła się, gotowa wymacać ręką telefon, chociaż wiedziała już, która godzina. To była jedna z tych rzeczy, które zawsze ją fascynowały - ten "biologiczny zegar".
Ale nie dzisiaj. Na górze nie słychać kroków, można przez chwilę jeszcze poudawać.
Czuła jakby strumyki zimnej wody na czole. Takie uczucie towarzyszyło jej zawsze, kiedy... ale teraz leżały przecież nietknięte na stoliku, a przez dwa lata zdążyła już nauczyć się pewnych reguł.
I ta pościel... taka miękka.
Otworzyła oczy i po kilku sekundach znowu je zamknęła. Nigdy jeszcze nie udało jej się zajść tak daleko, a kiedy udawało jej się to w ogóle, od razu chciała wracać. Bała się, że nad tym nie zapanuje.
Sen. Sen. Sen.
Ale znajome drgawki nie chciały nadejść.
Sen!
Znowu nic - więc to tylko najdziwniejszy zwyczajny wybryk, jaki kiedykolwiek jej się przytrafił.
Ale nie dzisiaj. Na górze nie słychać kroków, można przez chwilę jeszcze poudawać.
Czuła jakby strumyki zimnej wody na czole. Takie uczucie towarzyszyło jej zawsze, kiedy... ale teraz leżały przecież nietknięte na stoliku, a przez dwa lata zdążyła już nauczyć się pewnych reguł.
I ta pościel... taka miękka.
Otworzyła oczy i po kilku sekundach znowu je zamknęła. Nigdy jeszcze nie udało jej się zajść tak daleko, a kiedy udawało jej się to w ogóle, od razu chciała wracać. Bała się, że nad tym nie zapanuje.
Sen. Sen. Sen.
Ale znajome drgawki nie chciały nadejść.
Sen!
Znowu nic - więc to tylko najdziwniejszy zwyczajny wybryk, jaki kiedykolwiek jej się przytrafił.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)