Koniec gdybania i ciągłych nieśmiałych nadziei - to już nie ja, to Ja. Mam zielone światło i nie mogę tego zaprzepaścić. Zresztą, właśnie, koniec, to koniec - z każdym światłem sobie poradzę.
20241119
20241116
westilldon'tknowshiteaboutfuk
Nie do końca rozumiem, jak to działa, ale od dłuższego czasu potrafię zrobić zwrot, i to jeden z tych radykalnych. Czuję się złapana w pułapkę, przytłoczona, nie potrafię odnaleźć nadziei ani motywacji (co w większości przypadków dzieje się z mojej winy, bo lubię sobie postąpać po cienkiej czerwonej linii), i w momencie, kiedy nie wiem już, w którą stronę spojrzeć, wszystko przechodzi. Prawdę mówiąc, "przechodzi", to za słabe określenie, bo staję się wtedy taka lekka, jestem tutaj, nie chcę z nikim walczyć, nie czuję się zraniona, to wielka ulga i naturalny spokój. Prawdziwsze, bardziej żywe ja. Podejrzewam, że może mieć to coś wspólnego z tym, że świadomie skupiam się na swoim stanie, zdaję sobie sprawę, że nie jest w porządku, ale jak na razie dowody są tylko poszlakowe.